Powroty, Ah te P O W R O T Y ...
Czy mogłabym ten 123586581 raz, w którym zbierałam siebie z ziemii, nazwać powrotem? To co ostatnio przeżywałam, ma bardzo dużo z ponownego zdefiniowania kluczowych dla mnie aspektów życia, które z zasady miały dawać mi SPEŁNIENIE, i nie tylko to. DOBROBYT, miały mi dawać; lepsze słowo. Powiedziałabym, że to rozpoczęcie zupełnie nowego etapu mojego życia. Nowe rozdanie. Latami nie mogłam przez to spać, bo uważałam, że nie potrafię nigdzie poczuć się spełniona. Nigdzie nie czułam się dobrze, pasująco, w dobrobycie. Od kilku miesięcy mierzyłam się z dosyć mocnym doświadczeniem : Wypalenie. Zawodowe, życiowe, wszelakie możliwe. Robiąc sobie przerwę od życia, zagłębiając się w ten temat oraz szukając ratunku, pomocy, rozwiązania, okazało się, że praca nad tym nie będzie trwała tylko jeden dzień, tydzień może miesiąc, a potrzbne jest konkretne wsparcie, pomoc i praca nad sobą. Co ciekawe, które mogę dać sama sobie. Bo nie tylko chodziło o pracę zawodową czy karierę, zaczęło dotyczyć to całego formatu mojego własnego życia, a raczej formatu jakim go definiuje oraz moich postaw, które miały zapewnić mi "Życie W DOBROBYCIE ". Okazało się jednak, że mało o tym wiem, a nawet mało siebie w tym temacie znam, a to co znałam do tej pory i stosowałam, było jak kropla w morzu moich potrzeb, bądź spełnianiem czyiś oczekiwań, wizji. Czyiś pomysłow na moje życie, kogoś z przeszłości. Cenna leckja, za którą już dziś mogę podziękować, chodź gdy tego doświadczałam niczym film w którym gram, nie wierzyłam, że to moje aktualne życie. Okazało się, że moje życie praktycznie w 100% składa się z zasłyszanych, nieistotnych w świetle moich wartości, zleżałych i przestarzałych prawd ( formatów ) swego rodzaju za małych butów, do których usilnie starałam się dopasować, zupełnie nie pochodzących i nie pasujących do mnie. Nie miałam świadomości, że robię sobie coś takiego od lat, a zderzenie się z tym, było twórcze a zarazem trdune. Nauczyło mnie to nie dyskutować z wyzwaniami w swoim życiu, bo prawdopodobnie na świadomym poziomie decydowania o tym, nie mam nad tym żadnej kontroli (a czasem by się chciało mieć, prawda?). Ostatnie pół roku mojego wspaniałego życia, a tak naprawdę też postanowieniem na ten rok 2025 - było dla mnie odnalezienie balansu w życiu, bo wiedziałam, że bez tego nie dam rady iść dalej, chociażby nie zacznę tworzyć. Na początku musiałam się wyłączyć, był moment kiedy kompletnie wyłączyłam się z Instagrama oraz mediów społecznościowych, jak już będę nagrywała podcast, opowiem wam o tym doświadczeniu! Polecam to doświadczenie naprawdę każdemu, bardzo zmienia podejście do teamtu social mediów, naszego czasu wolnego, tego jak się czujemy i w jaki sposób używamy IG. Musiałam zrobić kolejny reset, zastanawiając się czego tak naprawdę w życiu chcę, co mi daje radość, zdefiniować na nowo wiele obszarów mojego życia, tak by było mi z tym po prostu: DOBRZE. Nie mylcie tego proszę z komfortem, bo nie chodzi tutaj o to. Bywały dni kiedy miałam stany które uniemożliwiały mi "normalne życie". Nie żyło mi się komfortowo, więc dla mnie życie w komforcie to taka przysłowiowa ; normalność, codzienność. POWTARZALNOŚĆ. BEZPIECZEŃSTWO. A to wszystko było jednym z moich dziecięcych marzeń; normalne, spokojne, życie. Po latach spędzonych na życiowej kolejne górskiej, ciągłego pościgu, gonitwy z jednej strony na drugą, w skrajności w skrajność, marzyłam o tym, żeby dowiedzieć się dlaczego tak jest, zrobić coś by tak już nie było. Ten rok zdecydowanie należy do moich projektów: wciąż in progress, w kategorii nawyków, czynności, torów myślowych, które pozwalają mi na to, żebym mogła przeżywać w komforcie codzienne życie. Chciałam podzielić się z Tobą, jak powoli układam moją rzeczywistość i poczęści pokazać Ci moje rytuały codzinne, którę mogą Cię zainspirować. Bo może tego potrzebujesz, skorzystasz, może akurat w tym roku przyda Ci się taka inspiracja.
1.Poranna medytacja, otwarcie okna, wystawienie twarzy na słońce, około 10 minut. Siadam sobie na łóżku, czasem wciąż leżę, czasem siadam w pozycji medytacyjnej, różnie. Daje sobie przestrzeń każdego dnia by zdecydować, ponieważ lat 25 nie dawałam sobie przyzwolenia na powolne budzenie się i decydowanie o tym jak chce to robić, robię to tak jak w danym dniu mam ochotę. Nie będę dzieliła się tym co konkretnie wtedy robię, jakich zwrotów używam bo każdy sobie musi skompletować swoje; mnie ten czas osobiście służy modlitwie, afirmacjom oraz przywitaniu danego dnia, poczucia też co jest w moim ciele spięte, co może boli, co wymaga mojej uwagi. Siedzę i skupiam się na tym co tam dzisiaj u mnie, modlę się oraz afirmuję to o co aktualnie chcę poprosić, czy nad jakimi przekonaniami aktualnie w życiu pracuję.
2. Ciepła woda z cytryną rano, przed kawą wypita przed śniadaniem. Daje mi to poczucie, że zadbałam o swoje trawienie, nawodnienie oraz uwielbiam to robić, gdy ciepła woda rozchodzi się po moim ciele. Daje mi to poczucie komfotu, równowagi oraz zadbania o siebie i swoje jelita.
3. Od 1 do 10 stron ulubionej książki rano bądż do południa, zależy ile mam czasu, zależy też co w dalszej części dnia robię, bo jak czytam także lubię się zastanowić co czytam i często łącze to z pisaniem dziennika. To pozwala mi mieć ze sobą stały kontakt, i jest to formą mojej terapii i rozmowy ze sobą. Ja gdy jestem sama, w ogóle sporo milczę. A to dlatego, że piszę. Piszę, o tych dobrych rzeczach oraz o tych, które mnie nie pokoją. Dałam sobie w życiu przyzowolenie na odczuwanie całego spektrum emocji, odkrywcze. Zpasiuję je, dzieląc się tym ze sobą. Piszę też format Dziennika Wdzięczności, bardzo polecam.. Jestem po szkoleniu z coachingu więc potrafię też zadać sobie odpowiednie pytania, żeby móc się do tego ustosunkować. I zawsze mam jedną zasadę: Co jak co , ze sobą zawsze jestem na maksa SZCZERA. Inaczej nie ma to sensu. To był proces. Zrozumiałam to po jednorazowej wizycie u terapeuty, gdzie czułam się strasznie nie komfortowo, kiedy dowiedziałam się jakie to będą koszta i ile przedemną czasu w terapii, na którą nie mam ochoty, ani pieniędzy, zrozumiałam , że tą pracę chce wykonać sama ze sobą. Więc od tego czasu, codziennie zaczęłam przed sobą stawać do takich spotkań "terapeutycznych", lubię to robić rano, bardzo lubię to robić rano. I tworzę sobie wtedy, taką własną instrukcję obsługi, buduję też ze sobą relacje, poznaje siebie oraz patrzę każdego dnia co mi się tam odezwało z przeszłośći. Daje temu możliwość wyrażenia się, bez oceny. Nie wyobrażam sobie teraz bez tego mojej codzienności.
4.Regularne posiłki po diagnozie na insulinooporność, zaprzestanie podjadania, post przerywany czyli okno żywienia w 8-śmiu godzianch, zaprzestanie liczenia kcal i ważenia posiłków, skompletowana do moich potrzeb suplementacja, dająca efekty szczególnie dla układu nerwowego, oraz uzpełnienie niedoborów. Wpłynęło to bardzo mocno na jakość mojego codziennego funkcjonowania. Dieta LOW CARB i odejście strikte od KETO, też zmieniło bardzo dużo. A to też rozwinięcie na osobny wpis, jeśli będziecie chętni opowiem dlaczego.
5.Unormowany rytm dobowy. Po 23 każdego dnia śpię, i każdego dnia wstaję o tej samej godzinie, (czasem jeszcze mi nie wychodzi, lecz staram się!) śpiąc 8 godzin dziennie. I naprawdę nie ważne co by się miało dziać, nie ma innej opcji dla mnie sen jest ŚWIĘTY!!!! Bo ja dobrze wiem, jak to jest się nie wysypiać: latami. Uwierz, wiem to! Czasem zdarzy się sytuacja, że wstaje wcześniej/później wtedy w czasie dnia robię sobie drzemkę, bądż idę spać wcześiej niż 23. Nie odkładam odsypiania zarwanych nocy na kolejny weekend czy tydzień, czy dzień. Bo to całkowicie rozsypuje unormowany rytm dobowy. Trzymam się tego jak amen w pacieżu, i pracuję na to każdego dnia, tygodnia, miesiąca.
6. Nad tym jeszcze pracuję: RUCH. Zaczynam wprowadzać codzienne spacery, minimum 20 minut na świezym powietrzu na zewnątrz, to bardzo ważne szczególnie w kontekście jakości snu, rytmu dobowego, ale też jakości myśli. Często tak to nazywam; Rych i aktywność fizyczna daje mi możliwość na poukładanie sobie życia w głowie. Polecam, może być ze słuchawkami może być bez, jak wolisz. Ważne by się poruszać, w spokojnym rytmie najlepiej na powietrzu.
6.PRACA NAD PRZEKONANIAMI ORAZ MYŚLAMI KAŻDEGO DNIA W MOJEJ GŁOWIE! Uwierzyłam, że moge mieć dobre, zdrowe, jakościowe życie. Przestałam słuchać przypadkowych rad, przestałam też na sobie eksperymentować, przestałam powtarzać sobie złe rzeczy na swój temat, temat swojego życia, siebie. Po prostu nareszcie się od siebie odjebałam. Przestałam kwestionować to co lubię, czy to drogie czy to tanie, czy to powinnam czy nie powinnam, czy to modne czy mi tak wypada, czy tak się to robi czy inaczej, co na ten temat powiedzą inni. Po prostu zaufałam sobie, że WIEM CO JEST DLA MNIE DOBRE, a jak nie wiem to się dowiem. Szczególnie w temacie jedzenia, po latach walczenia ze sobą w kwestii wagi czy treningów. Przestałam sobie utrudniać, dobre, proste życie, a zaczęłam być dla siebie dobra, wspierająca z zasobami które mam, z możliwościami, które mam. Z tym co mam, także w kwestii moich ograniczeń. Przestałam czekać, że kiedyś będę żyć w równowadze, a zaczęłam w niej po prostu ŻYĆ dzisiaj, tak jak potrafię (wcale nie będąc w tym najlepszą wersją siebie) tylko tak jak mogę teraz. Cieszę się z tego co się rozpadło, co się rozpaść musiało, bo inaczej nic w moim życiu by się nie zmieniło. Tak miało być. Pożegnałam z wdzięcznością, że było. Tworzę tą mini listę poradnikową i pewnie nie raz jeszcz się ona zmieni, zaaktualizuje a ja coś dodam, coś edytuję; zmienne jak ŻYCIE! Dlatego, że pomogło mi to bardzo, w tym momencie twardego resetu, może dało odrobinę kontroli nad życiem, wskazało kierunek nad czym mogę tą kontrolę mieć ale też pomogło mi to w uczeniu się bycia dla siebie dobrą, dbania o siebie. Chcę Ci tylko pokazać, że można, że nie warto się wtedy poddawać gdy czujesz widząc, jak znany przez Ciebie świat, wali się na głowę albo płonie. To dobrze, bo tylko w taki sposób możesz sformatować swój dysk twardy, robiąc porządki, robiąc przestrzeń na nowe możliwości, szanse, przestrzeń na realizację swoich marzeń, pragnień, celi. Albo czasem miejsca na spokój, zaprzestanie ciągłego zapierdolu, życia w sposób, który drenuję Cię z sił, radości czy energii. Czasem to miejsce, gdzie Z A C Z Y N A się dopiero Twoje życie, często mi towarzyszy takie uczucie, nowego początku. Już nie czuję, że relizuję czyiś plan, tylko swój własny, którego zawsze bardzo chciałam. I w życiu piękne jest to, że każdego dnia możesz zacząć ten plan realizować, tylko zależy to od twojej decyzji. Podjęcia niezbędnych, często nie wygodnych kroków, czasem próby jak poradzisz sobie z tym jakie po oddaniu kontroli, dostaniesz doświadczenia do przeżycia. To proces, zaufaj. Zaufaj, że będzie dobrze, że tak się ma toczyć swoim tempem, swoim biegiem. Każdy z nas ma inną drogę, pamiętaj, że jednego sposóbu na życie nie ma, ważne tylko, żebyś wiedziała wewnętrznie, że idziesz w stronę swojej równowagi, w stronę swojego JA, odwracasz się i jesteś do siebie przodem, wspierając, kibicując, będąc dla siebie dobrą, cały czas ucząc się być dla siebie LEPSZĄ. Lecz nie dla wyników, a komfortu, spokoju, bezpieczeństwa w życiu ze sobą. Z miłością Paulina <3
Komentarze
Prześlij komentarz