Być MINIMALISTKĄ ...

Przyszedł czas, na opowieść, która jest wielowątkową, przygodą mojego życia pełną lepszych oraz gorszych decyzji, odczuwania ich poźniejszych konsewkencji - lekcji, które na zawsze zmieniły mnie i moje życie. Tak miało być! My truly Life <3 Minimalistyczne życie, o którym właściwie zawsze marzyłam, bo już gdy wynajmowałam mieszkanie, studiujac w szkole artystycznej, byłam ta laską, która zajmowała najwiecej szaf, półek nie mieszcząc się na małej przestrzeni dzieląc z kimś pokój, oraz dokupowała kolejne koncepcje na przechowywanie, dla swoich ubrań, dodatków czy biżuterii. Nie mieściłam się z życiem, nigdzie. Z dobytkiem swojego życia, a było tego sporo. Mentalnie oraz fizycznie - wszystko połączone. Teraz jak o tym myślę, koszmar; Nie wiem jak mogłam tak żyć, długo nie widząc swojego problemu z kupowaniem. So sad. :( Byłam ofiarą maksymalizmu, konsumpcjonizmu stąd marzenie by zostać minimalistką. Już w tamtym czasie, kolejne przeprowadzki, szukanie miejsc do życia, gdzie jest wystarczająca przestrzeń do przechowywania rzeczy, było dla mnie kłopotliwe, uciążliwe i zajmowało bardzo dużo mojego czasu. Zbyt wiele mojego czasu. Chyba z wiekiem, zdałam sobie sprawę, że mam go coraz mniej w swoim życiu, więc zaczęłam nim inaczej zarzadząć, by zacząć szanować, że jest, że mam go tylko raz. Decydować o tym, że mogę go inaczej spożytkować, niż kupowanie kolejnych rzeczy, upychając kolejne półki szafy, które uginają się od rzeczy. Mój biedny chłopak, przewoził swoim samochodem kilkukrotnie, przy przeprowadzkach - moje rzeczy. Kilkadziesiąt worków ubrań, butów, torebek, rzeczy wszelkich kategorii oraz pojemniki by je trzymać. Miałam ubrania pochowane w workach, na seozny zimowy, wiosenny, letni, jesienny, kilkanaście worków/kartonów butów, ubrań, torebek, które znosiłam ze strychu a potem wnosiłam każdego sezonu, może wykorzystując z 10% tego co miałam, by to nosić/używać a wciąż wygladając i czując się fatalnie z tym co mam, ile tego mam, z jakością tego co posiadam. Wciąż czując pustkę, wciąż odczuwając, że to co mam nie jest wystarczające by mieć Dobre Życie. Takie wiesz jakie życie czytelniku, Dobre Życie. Pełne życie, szczęśliwe życie, spełnione życie. Gdyby tak popatrzeć na to z szerszej perspektywy, tutaj teraz gdzie siedzisz czytając mój tekst, drogi czytelniku ile w tym momencie otacza Cię rzeczy? Rozejrzyj się, ile już masz rzeczy w danym momencie, ile byś chciał dokupić, ile planujesz mieć, a ile tak NAPRAWDĘ POTRZEBUJESZ by mieć naprawdę DOBRE ŻYCIE? Ile tego tak na prawdę jest a może wciąż powinno być? I po Ci to wszystko? Jakie to w twoim życiu spełnia funkcje i czy naprawdę jest Ci to niezbędne do życia? Takie pytania zaczęłam sobie w tamtym czasie zadawać w pewnym momencie życia, szczególnie gdy coraz bardziej czułam, że moje życie przypomina raczej to, którego nigdy nie chciałam mieć, niż to którego z głębi swojego serca pragnęłam. Zaczęłam od wizualizacji, żeby wyobrazić sobie to jak naprawdę chcę, żeby wyglądało moje życie po skończeniu procesu jego przemiany. Po czym dosyć szybko zabrałam się za porządkowanie i wyrzucanie rzeczy. W moich wizualizacjach/marzeniach/modlitwach widziałam Slogan SIMPLE LIFE - Good LIFE - a czasem GOD LIFE <3 Co zaczęło być moim motto, gdy weszłam w proces pozbywania się rzeczy. Bo żeby zostać minimalistą, nie ma innego scenariusza, musisz zacząć nim być, stać się tą osobą. Ustalić tego swoje ramy, bądź na początku przyjąć czyiś punkt widzenia jako słuszny, kto już to przeżył; najbardziej Ci odpowiadający, i zacząć BYĆ minimalistą, tak jak na tu i teraz potrafisz. Wejść w proces poznawania przyczyny zagracenia swojego życia, przejść proces przewartościowania relacji ze sobą uwzględniając właśnie relacje z tym co posidasz, wejść w ten proces raz a porządnie, by nadać strukturę uporządkowanego życia, twojemu życiu. I tak na prawdę, to by było na tyle. Chciałam uporządkowanego życia, którego moje serce pragnęło odkąd tylko sięgam do swoich wizji "dorosłego życia". Widziałam w tym spokój, sens, wartość i sposób na moje własne życie, na moich własnych zasadach. Ponadto, nic tak nie wnosi w moją przestrzeń radości, stanu czystego umysłu , harmoni jak porządek, oraz szeroko pojęte odczuwanie wdzięczności za wszystko co mam. Dotknięcie tego, zobaczenie czy to wciąż jeszcze do mnie pasuje, czy ta rzecz dalej zemną rusza w kolejne etapy życiowe, czy nadszedł moment by ją wymienić czy pozbyć sie jej, może przekazać komuś komu posłuży lepiej. Sześciokrotnie wyprzedawałam swoją szafę, na przestrzeni okolo 2/3 lat. Aż moge powiedzieć ostatecznie zakończyłam ten projekt, bo przestałam już dokupować rzeczy, które byłyby mi nie potrzebne, przestałam obrastać w rzeczy. Zdarza mi się coś wyrzucić, sprzedać, oddać - jeśli zakończy żywot w mojej szafie, zdarza mi się na przykład przytyć, schudnąć, co wiąże się z dokupieniem bądź wymianą ubrań ze względu na ich rozmiar. Zdarza mi się coś zniszczyć, stłuc czy zużyć co wiąże się z dokupieniem nowej rzeczy (jej wymianą). Zdarza mi się także kupić książkę, przeczytać ją i sprzedać bądź oddać, zdarza mi się normalne życie jak Twoje. Z tą różnicą, że zagracanie mojego życia, mojej przestrzeni w minimalizmie przestało być moją normą, tak jak kupowanie rozrywką, pocieszeniem czy kojeniem mojej samotności. Są przestrzenie gdzie mam więcej rzeczy, są przestrzenie gdzie mam ich mikro mało, bądź tylko jedną sztukę z danej kategorii. I daje sobie przyzwolenie na te dysproporcje, to dla mnie normalne. Nie mam raczej takich zasad, że tylko określona ilość rzeczy, co możesz kojarzyć w pierwszej cwhili z życiem typowego minimalisty. Ten koncpet nie pasował do mojego życia, więc nie trzymałam go w nim. Stworzyłam własny. Podam Ci przykład; Zanim znalazłam sposób, na ogranicznie picia wody z plastikowych butelek na co dzień, probowałam z 5 sposobów jak to zrobić. Z trzema butelkami z filtrami, szklanymi butlekami także trzema, rozstałam się zanim znalazłam rozwiązanie, które sluży mi już kolejny miesiąc, na razie zemną pozostając. Rozwiązanie, które jest w moich minimalistycznych wartościach, które daje mi komfort i sprawdza się w moim trybie codziennego życia. Minimalizm dla mnie jest ciągłym procesem transformacji towarzyszącemu mojemu życiu, w nieustającej zmianie, o której jest samo życie. Jego forma, którą kształtuję jest najbardziej adekwatna do moich życiowych potrzeb oraz prowadzi do spokoju, harmonii i balansu w moim życiu, na danym jego etapie. Co także ważne - jest w zgodzie z moimi głównymi wartościami (sesje coachingu wartości robię co jakiś czas, ponieważ ulegają one także modyfikacji w czasie trwania naszego całego życia). Ale też minimalizm stał się moją bazą, koncpecją, która jest w moim życiu stała, przeprowadza się zemną jeśli będzie taka potrzeba, wyjeżdża gdy pakuje walizkę, gdy zmieniam się ja wraz z nim także moje patrzenie, rozumienie minimalizmu. To mój wewnętrzny kompas, a ja jestem wdzięczna, że mogę w tym życiu być jego częścią, taże jako twórca tego rodzaju stylu życia. Fundamenty minimalizmu, opiszę w innym artykule. Pytanie więc, które mi zadasz; No to powiedz mi proszę, dlaczego i po co Ci ten minimalizm? Drogi czytelniku, po spokój szczęście i proste życie. Po balans, po harmonie po czystość i jasność mojego umysłu i gotowość do służenia sobie tak, by moje życie było DOOBRE! W czystej swojej formie i prostocie celebrowania codzienności; każdego dnia. Przestałam już czekać dążąc do kiedyś, przestałam też marnować swój czas na realizacje wizji, która nie dotyczy mojego własnego życia, w moim DNA, które w tym spokoju odnalazlam. To życie pełne głębi, wartości, to proste życie dla mnie wyniesione na piedestał dbania o siebie, swoich bliskich, to dosłownie celebrowanie każdej chwili, bo jest na to przestrzeń, bo jest na to czas, bo jest połączenie ze sobą w tym aspekcie życia. Bo jest na to UWAŻNOŚĆ, ważność dla siebie. Just Like That. Jak pisał Joseph Murphy : " Największe prawdy w życiu są zazwyczaj najprostsze" a mój minimalizm jest właśnie o prawdzie w prostocie. O tym czego naprawdę mi w życiu potrzeba, a nie jest o tym co ktoś uważa, że powinnam mieć by być szczęśliwa. I o tym wyborze, codziennym wyborze celebracji swojego codziennego życia, bycia w tym pięknym świecie, w jakim mam okazje BYĆ. ŻYĆ. I jestem tu tylko raz, raz przeżyję ten dzisiejszy dzień, który nigdy więcej w tej konfiguracji się nie powtórzy, a ja chcę go przeżyć dobrze, szczęśliwie i w dobrobycie. A takie możliwości daje mi minimalistyczne życie, bo jest dobre. Jest dobrze, życ mi w taki sposób, mogąc ustalać sobie tego normy i zasady do końca życia, tak jak tego chcę. Bo tak mi się po prostu, PODOBA. Gdybym miała przekazać Ci jeden argument za tym, żebyś mógł zastanowić się nad tym konceptem życia, jedno słowo, które przychodzi mi na myśl to : SPOKÓJ. Taki wewnętrzny spokój, harmonia balans, gdzie wiesz, że każdego dnia inwestujesz dając z siebie wartości, które tworzą koncpet życia jeszcze bardziej wartościowy niż ty sam, koncpet który służy Tobie a nie coś co Ci to odbiera, tym, że posiadasz mniej. Posiadanie mniej to zupełnie nie jest odbieranie sobie czegokolwiek, to świadomy wybór o tym, gdzie ma iść twoja uwaga, twoje pieniądze, twój zachwyt i późniejsza przyjemność z posiadania danych rzeczy, w twoim życiu. Bo rzeczy sa ważne, lecz nie najważniejsze. Sa towarzyszami a nie głównymi graczami, w grze zwanej życiem. A w minimalizmie to Ty jako świadomy człowiek rozdajesz te karty, czując , że to Ty masz wpływ na jakość swojego życia. Bo ono jest dobre, jest jakieś, jest szczere, jest wartościowe, jest pełne momentów, w których doświadczasz swojego życia w pełnej jego gamie, i nic tego nie przysłania, bo jest w nim tylko to co co ma wartość, co jest dla Ciebie najważniejsze. Co ciebie tworzy jako wartościowego człowieka, jak twoje autonomiczne JA. Jako Minimaliste - życiowego maksymaliste, który czerpie przyjemność z przeżywania życia, a nie jego posiadania. Z miłoscia, Paulina <3

Komentarze

Popularne posty