Kim jesteś, czego chcesz?
Ostatnie trzy miesiące, były dla mnie niczym rollercoster. Emocjonalny, fizyczny oraz mentalny kołowrotek, go dnia się kręciłam, był nie do wytrzymania, a ja nie wiedziałam tak naprawdę, co się zemną dzieje, z jakiego powodu tego doświadczam? To, że był to szereg lekcji, wiedziałam, mam doświadczenie kilku lat pracy mentalnej ze sobą, więc już na tym etapie, rozpoznaję, że poraz kolejny jestem na kolanach z jakiegoś powodu. Zaczęło się od problemów ze snem, ogromnym lękiem, by w ogóle zasnąć, rano się obudzić, to uczucie towarzyszyło mi każdego dnia, gdy próbowałam usnąć. Każdy poranek, był męką, by wstać. Nie chciało mi się, to naprawdę zbyt delikatnie określenie, nienawidziałam siebie za to, że mam czelność zwlekać siebie rano z łóżka, kiedy ja JESTEM TAK ZMĘCZONA! A, że jak każdy normalny człowiek, mam mnósto obowiązków dziennie do których, należy mi się wstawić, czułam, że toczę ze sobą ogormną walkę, stawiania się do życia. Mówiłam do siebie - Paulina, nie mogę teraz całkowicie zrezygnować z codziennego życia, żebyś mogła cały dzień przeleżeć w łóżku pod kołdrą, ani mnie na to nie stać emocjonalnie, ani mnie na to nie stać fizycznie. Musimy się jakoś dogadać, co z tym zrobimym, jak z tego wyjdziemy.
Po prostu bałam się znowu rozkleić, rozpaść na drobne kawałki, tak jak kilka lat temu, gdy chorowałam na depresje. Pół roku leżenia i patrzenia w ścianę, było dla mnie koszmarem, a jednak także dało mi potem mobilizację by wstać, bo po pół roku wstałam, mówiąc do siebie; Od dziś zmieniam swoje życie. I tak zaczęła się moja podróż, do poznania siebie. I za każdym razem, gdy jestem tak wycieńczona, ponownie boję się położyć, bo boję się, że zajmie mi to pół roku.
Zawarałam ze sobą układ; Wstaję każdego dnia i piszę, albo idę na terapie, albo szukam pomocy i przyczyny mojego złego sampoczucia, albo każdego dnia stawiam się do pracy ze sobą, z dziennikiem.
Może to stawianie się nie tyle co do pracy, a do obecności ze sobą?
To zrozumiałam później, lecz wprowadzę Cię jeszcze w dalszą część tej historii.
Głównie, chciałam znaleźć przyczynę, dlaczego nie mogę spać a potem wstać rano. To też, był taki problem z którym starałam się funkcjonować od mojego wypadku, trzy lata temu, gdy przestałam normalnie spać, ze względu na ból szyi i pleców. Ale jakoś tak, sama rozumiesz, przez trzy lata się tym nie przejmowałam...
Cholernie bardzo zaprogramowałam siebie na sukces, i to aż tak, że całkowicie się wypaliłam, w temacie dążenia do czegoś co nazwałam sukcesem. Rzeczywiście, każdego dnia chociażby na 15 minut siadałam z dziennikiem, i wypisywałam to co uważałam, że dzieję się zemną. Poszłam też na badania, diagnozując tym samym insulinooporność, przeczytałam książke " Glukozowa rewolucja" Jessie Inchauspe zaczęłam wprowadzać nawyki zdrowego odżywiania, poraz tysięczny w swoim życiu, lecz teraz już tak na dobre.
Te trzy miesiące mogę nazwać, czasem pod tytułem: Kim jestem i czego chcę? Każdego dnia, zadawałam i zadaję sobie to pytania, szukając na nie odpowiedzi, akurat w tej sprawie, czego dotyczy.
Bo w tej codziennej pracy, do której zaczęłam stawać, odkryłam, że wciąż wiele w moim życiu nie jest tak naprawdę moje, banalnie mówiąc: nie daje mi radości, szczególnie gdy pojechałam na tygodniowy urlop nad morzem. Przechadzając się w miejscu, gdzie jest tak mało ludzi, gdzie tak mało w ogóle jest z mojego codziennego życia, mogłam tak naprawdę poczuć, że się rozpadam. Rozpadła się moja poprzednia wersja mnie, tak już naprawdę na dobre.
Przed okresem tych trzech miesięcy, wyznaczyłam sobie jeden a najważniejszych celów w swoim życiu: Spełnienie mojego najważniejszego marzenia.
Bo w tych trzech miesiąca, odkryłam, że w moim osobistym życiu ze sobą, nie ma radości, za to jest służenie innym w wizji, która nie należy do mnie. Nie jest moja, nigdy nie była, nigdy nie będzie. Odbiera mi siły, by cieszyć się życiem, by cieszyć się sobą, by cieszyć się byciem wśród ludzi. I co najważniejsze, brak jej realizacji w swoim życiu; NIE DAJE MI SPAĆ!
Wyznaczając sobie ten cel, dzięki któremu tutaj jestem i piszę dla Ciebie, nie wiedziałam, że kimś innym muszę się stać, żeby zacząć to robić. I to jest w sumie jedna z najważniejszych koncpecji rozwoju mentalnego: koncepcja tożsamości z przyszłości. Nie zbudujesz nowego, pięknego, urządzengo współcześnie według swoich zasad domu, na starych, rozpadających się a co najważniejsze, ledwo trzymających się ziemi fundamentach. To jest w relanym świecie nie możliwe, a co dopiero mentalnie.. Tylko, my często jako ludzie, nie chcemy tego widzieć, szczególnie, jeśli wydawało mi się na początku, że to jedyne co mam. Jedyne w czym mogę poczuć się doceniona, prawdziwa, potrzebna, dobra ... Życie bardzo szybko zwerfykowało moje założenia, pokazało mi, że to gówno prawda. Że przez lata, nie zdawałam sobie sprawy, że uciekam przed tym, co tak naprawdę może dać mi szczęście a inwestuję w to, co jest tylko jego odbiciem w lustrze, nie realistcznym wyobrażeniem, powstałym z braku poczucia miłości, z dzieciństwa.
Tym samym, dokonując wewnętrznych porządków, zmian, przemeblowania, sprzątania oraz budowy nowej jakości mnie samej i mojego życia, otrzymałam największe błogosławieństwo; uczucie, gdzie moja dusza wraca do domu, który jest bezpieczny, w którym jest miejsce, na jej prawdziwą formę, na prawdę o mnie samej. Nigdy się tak nie czułam, chodż uważam, że jeszcze raczkuję w tym temacie, to nowy koncpet mojego życia, który bardzo mnie ciekawi, ekspolruję go każdego dnia, jeszcze odnajdując stare koncepcje, które mi nie służą, wymieniając je na te, które wbudowuję w całość jako nowe fundamenty mojego życia, tak aby stworzyć to czego zawsze pragnęłam; spełnienie.
Jak tutaj jest? Zaczęłam spać. Wstawać rano z radością i wdziecznością, że sie obudziłam, mogę powiedzieć, że dopiero uczę się odpoczywać, kłaść się spać, zyskałam coraz więcej sił na ruch, na pracę i połączenie z ciałem, na budowanie z nim zdrowej relacji. Nie wiedziałam, że poprzednia nie była zdrowa, nastawiona tylko na zadowalanie czyiś oczekiwań, nastawianie siebie jako podnóżka, by ktoś mógł sobie położyć na mnie swoje buty.
Nigdy więcej sobie tego nie zrobię, a w relacjach z innymi wciąż nad tym pracuje. To nie łatwe, lecz pełne przygód, wglądów doświadczenie, które coraz lepiej mi wychodzi. To umiejętność, takiego prawdziwego treningu stawiania granic, zmian w retoryce mówionych słów, zmian w sposobie myślenia, zmian wizualnych jak zrezygnowanie z maski, którą nosiłam do tej pory. Tak już naprawdę na dobre, przed sobą, pełna transparentność i prawda, przed sobą.
Kim jestem i czego chcę?
Każdego dnia do mnie wraca, za nim cokolwiek powiem, pomyślę, wydam osąd co przychodzi mi tak łatwo, ocenię, pytam siebie; Kim jestem i czego chcę?
Odpowiadam, także w pełnej szczerości i trnasparentności, wiedząc, że jestem jedyną osobą na świecie, która może dać sobie właśnie to : Szczerość i transparentność, nigdy więcej udawania, że jest dobrze.
Nie, ma być tak jak tego chcę i potrzebuję, a nie po prostu dobrze. Ma być tak jak chcę, tak jak marzę.
Nie zdawałam sobie sprawy, że nie jest póki, nie przestałam móc zasypiać, by się dowiedzieć, że moje codzienne życie, wraz z nim nawyki, wymagają pracy, deorganizacji, przewrotu.
Jeśli można w życiu osiągnąć limit w niespełnieniu, to zaliczyłam ten stan, trzy miesiące temu. Wyczerpana, rozczarowana, załamana z bezsennością, rozpadnięta zdrowotnie, psychicznie, emocjonalnie - wrak. Znasz koncepcję przycisku New Game?
Rozpoczęłam realizację, właśnie zupełnie nowego rozdania, opierając je na tym, co naprawdę jest w moim życiu ważne. Tak na dobre, postawiłam na to wszystko? Myślę, że tak, chodż nie dopatrywałabym się tutaj hazardu, a dojrzałość. Określenie realnie swojego tempa wzrostu, swojego wyznaczonego celu, dotarcie do siebie - poznanie siebie takiej. Czy to jest łatwe, i na to zdecyduje się każdy? Nie, chodż życie samo Cię zatrzyma, jeśli uzna, że tylko tak to zrozumiesz. U mnie tak jest, zawsze gdy doświadczam przełomu, muszę upaść całkowicie na deski. Inaczej do mnie nie dotrze.
Jestem wdzięczna, wszystkim najbliższym mi ludziom, którzy są obok lub byli w tamtych momentach, kiedy emocje brały górę, albo gdy całkowicie bez siły leżałam, podając mi herbatę czy ciepły koc. Jestem ogromną szczęściarą, co do ludzi, których mam w około i każdemu tego życzę!
Ten pasjonującym tekst, nie powstałby gdyby nie ten czas załamania, rozpadnięcia się znów na kawałki.
Tylko wiesz?
Bóg stawia Cie do tego, gdy chcesz nowego.
I ja latami, gdy zaczynałam afirmować, miałam wrażenie, że ściągam na siebie wtedy tylko kłopoty.
Nie.
Żyłam w iluzji szczęścia i spełnienia, szukając go tam, gdzie go dla mnie nie ma. Ze strachu, że nie będę potrafiła zapracować, zdobyć, nawet nie miałam odwagi pomyśleć, że mogłabym robić w życiu to, do czego naprawdę zostałam stworzona.
Czułam, że coś nie pasuje, lecz nie miałam odwagi nawet pomyśleć, że tak może być naprawdę.
Zaczęłam stawiać się do życia, coraz częściej jako obserwator, by móc zobaczyć czego doświadczam z boku, a nie całkowicie być tym pochłonietą, tak aby nie widzieć nic prócz siebie i swojego prolemu. Zaczęłam dostrzegać ile tak naprawdę mam, czego wcześniej kompletnie nie widziałam, ciągle dążąc do więcej i więcej. Zaczęłam budzić się z ciekawością co przyniesie mi kolejny dzień, zaczęłam dostrzegać czym tak naprawdę jest życie i jaką może mieć jakość, a do tego zrozumiałam, że nie muszę wiecej na to zasłużyć, mogę po to sięgać każdego dnia, jeśli chcę. Bo to jest dla mnie dostępne, kiedy tylko chcę, tylko to ja muszę zdecydować, czego chcę dla siebie, wystać to i być pewną.
I tą pewność, każdego dnia jeszcze w sobie umacniam, buduję, znów będąc przy sobie, jak najlepsza przyjaciółka, wspierając, pomagając budując cegła po cegle, trwałe i silne fundamenty mojego życia, zgodne z tym kim jestem naprawdę.
Nie spodziewałam się, że mam w życiu taki bałagan, do momentu, kiedy nie podjęłam decyzji, że chce mówić o porządku.
Warto wejść w ten proces, bo mówię Ci to szczerze; Nigdy od tego nie uciekniesz. To Cię znajdzie nawet jeśli, będziesz milionerem, będziesz wiedział i czuł, że fizycznie niby masz wszystko, lecz nie będziesz czuł się w sobie obecny, i to ta pustka nie dawała mi spać przez lata.
Latami przed tym uciekałam, twierdząc, że ja jedyna przed tym uciec potrafię, mebuljąc się nie w swoich pokojach, a w swoim mając bałagan, wystrój nie zgody z moimi normami.
Czy to się nazywa przebudzenie? Nie wiem, wiem, że już raz tego doświadczyłam lecz znowu zeszłam z tej drogi. Więc, życie mi to pokazało i dało szansę, kolejny raz wybrać.
Wybrałam, z wiarą, że wiem co będzie dalej. Plany mi się kompletnie pozmieniały, założenia i ramy czasowe także. Lecz dostałam czas i szansę, by wyzdrowieć. Zdrowieje, każdego dnia ucząc się sienie, budując nowe nawyki, zmieniając stare, na nowe, które zgodnę są zemną. Z moimi normami, standardami jakie wyznaczam sobie, także i innym.
Czuję, że dostałam znów szansę na nowe życie, a to jest w naszym życiu piękne. Możesz obudzić się jutro, otwierając oczy, podejmując decyzję, że wybierasz nowe rozdanie. Może nie do końca masz wpływ, jakie ono będzie, lecz możesz wyznaczyć jego kierunke, cel i poziom. A to może być całkiem inne niż wczoraj, odwrotne. Z chorego zdrowe, z głupiego bardziej mądre, z nieodpowiedzialnego pełne zaufania, z kłamstwa bardziej szczere, z izulorycznego bardziej prawdziwe. Tylko, wewnętrznie znajdź swoją jakość, przekonaj się, co kiedyś zakopałeś, by zadowolić innych. Zwolnij się z tej roli, by zacząć żyć, tak jak zawsze pragnąłęś, nawet jeśli to oznacza, że rano wypijesz swoją ulubioną kawę, a nie taką, którą po prostu masz.
Uznaj swoją jakość, a twoje życie jej po prostu nabierze.
To dopiero początek mojej historii, będzie ciekawie, coś tak czuję wewnętrznie...
Paulina <3
Komentarze
Prześlij komentarz